Przemoc emocjonalna i fizyczna w rodzinie: Jak radzić sobie z toksycznymi zachowaniami mamy?
Moja mama bije mnie i mówi mi bardzo przykre rzeczy. Kiedy miałam 19 lat, tuż po zakończeniu liceum rozpoczęłam związek, który trwa do tej pory. Moi rodzice bardzo go polubili, jednak przeszkadzało im to, ile czasu z nim spędzam. Mimo tego, że lubię spędzać czas z nim i jego rodziną (brak awantur, wytykiwania palcami, poniżania) w odpowiedzi na niezadowolenia rodziców przestałam spędzać z nimi tyle czasu. W tym momencie (mam 21 lat) studiuję dziennie, więc w tygodniu śpię w domu rodzinnym, w soboty pracuję cały dzień i wieczorem o 21 jadę do domu chłopaka, aby spędzić z nim całą niedzielę. W niedzielę wracam na noc do domu rodzinnego. Dzisiaj wracając z pracy (niedziela handlowa), zadzwoniłam do mamy z pytaniem, to czy mamy w domu jedzenie abun w razie potrzeby zdążyła kupić sobie coś. Mama twierdząco odpowiedziała, że jedzenie jest w domu. Po powrocie jednak okazało się, że jedzenia nie ma. Powiedziałam jej, że mogła chociaż sprawdzić, po czym dostałam klapsa (mam 21 lat) po licznych prośbach a zaprzestanie uderzania mnie zostałam popchnięta kolejne parę razy i zwyzywana. Stresują mnie bardzo takie sytuacje, bo gdy byłam mała, tata mnie bardzo bił, więc teraz nawet mały klaps przenosi mnie wspomnieniami do tego czasu. Zawsze staram się zapytać mamy, czemu tak reaguje. Główne argumenty mamy to, że wiecznie nie ma mnie w domu, mam wyjebane w rodzinę i jestem nienormalna. Zaczynam jej czasami wierzyć. Czy ze mną jest coś nie tak? Czy to moja mam jest w błędzie? Co mam robić w takiej sytuacji?
Anonimowo

Joanna Fatz
Przykro mi, że jest Pani przekraczana, natomiast te granice muszą być postawione. Sama zauważa Pani, ile ma Pani lat.
Proszę uwierzyć w siebie i swoje prawa oraz zaznaczyć, co się wydarzy, gdy mama przekroczy ponownie Pani granice.
Wobec stosowanej przemocy wobec Pani trzeba sprawę zgłosić na policję i wszcząć procedurę założenia niebieskiej karty.
Jeśli jest taka możliwość, proszę się wyprowadzić.
Polecam terapię lub konsultacje.

Magdalena Mazur
Szanowna Pani
Sytuacja, którą Pani opisuje, jest bardzo trudną sytuacją, jest dla Pani bardzo obciążająca psychicznie. Z jednej strony jest ból, ale z drugiej rodzina. Zadając to pytanie na forum i tym samym szukając pomocy, walczy Pani o poprawę swojego samopoczucia, co jest bardzo dojrzałą postawą. Wykonuje Pani krok, aby zaopiekować się sobą. Środowisko Pani partnera odbiera Pani jako bezpieczne i wspaniale, że ma Pani w swoim otoczeniu również osoby wspierające.
Przemoc do jakiegokolwiek człowieka jest niedopuszczalna, zarówno psychiczna, jak i fizyczna. Z sytuacji, jakie Pani opisuje, może wynikać, że jest Pani DDD (Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej). Nie godząc się na przemoc - stawia Pani granice dbając o swoje dobro, to zdrowy mechanizm. Jest Pani dorosłą kobietą i może Pani podejmować swoje decyzje. Jeżeli przemoc fizyczna powtarza się i jest dotkliwa, są odpowiednie służby, które mogą się zająć sytuacją (np. policja). Sugeruję skonsultować się ze specjalistą psychologiem lub psychoterapeutą w celu otrzymania regularnego wsparcia, np. w budowaniu Pani poczucia wartości czy wypracowania planu działania.

Katarzyna Kania-Bzdyl
Drogi Anonime,
zachowanie Twojej mamy jest przemocą fizyczną, do tego może dochodzić też przemoc psychiczna. Odpowiadając na Twoje pytanie: wszystko jest z Tobą w porządku. Nawet jeśli dziecko popełnia błędy (co jest zupełnie naturalne) to niedopuszczalne jest to, aby stosować przemoc. Jesteś osobą pełnoletnią, nie musisz się tłumaczyć z tego jak i z kim spędzasz swój wolny czas. Nikt nie powinien mieć władzy nad Tobą. Proszę, pomyśl o wsparciu dla siebie. I jeśli to możliwe to o ograniczeniu kontaktu z mamą.
W celu psychoedukacji poczytaj o DDD - dorosłym dziecku z rodziny dysfunkcyjnej.
Pozostawiam również namiary na Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym. Śmiało możesz się tam kontaktować, jest to bezpłatna infolinia, czynna 7 dni w tygodniu: 800 70 2222
oraz namiar na Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie, „Niebieska Linia”, numer 800 120 002.
Ściskam Cię bardzo serdecznie,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Bardzo Ci dziękuję, że odważyłaś się o tym napisać, to wymaga ogromnej siły. Przede wszystkim chcę, żebyś usłyszała ode mnie jasno i wyraźnie to, co robisz, nie jest niczym złym. Masz prawo mieć swoje życie, relację, odpoczywać w miejscu, gdzie czujesz się bezpiecznie. To Twoja mama przekracza granice, a przemoc, zarówno fizyczna, jak i słowna nigdy nie jest uzasadniona, niezależnie od sytuacji. To, że zaczynasz jej czasem wierzyć, to naturalny efekt długotrwałego doświadczania przemocy psychicznej. To nie znaczy, że ona ma rację. Twoje reakcje, ten stres, lęk i wspomnienia z dzieciństwa to wszystko są objawy tego, jak Twój organizm próbuje sobie radzić z czymś bardzo trudnym. Nie jesteś w tym sama i nie musisz tego dłużej znosić bez wsparcia. Masz prawo szukać ochrony. Możesz skontaktować się z MOPS lub GOPS (ośrodek pomocy społecznej w Twojej gminie), powiedzieć o sytuacji i poprosić o założenie Niebieskiej Karty to procedura, która chroni osoby doświadczające przemocy domowej. Nawet jeśli jesteś pełnoletnia i studiujesz, ta procedura Cię obejmuje. Możesz też zadzwonić na policyjny numer alarmowy 112, gdybyś czuła się zagrożona w konkretnym momencie. Policja także może założyć Niebieską Kartę. Jest też telefon dla ofiar przemocy w rodzinie 800 120 002 (czynny całą dobę, bezpłatny) tam możesz uzyskać poradę prawną, wsparcie emocjonalne i informacje o najbliższej pomocy w Twoim rejonie. To wszystko brzmi poważnie, wiem, ale ważne jest, żebyś czuła, że masz wyjście. Masz prawo się chronić, masz prawo do życia bez przemocy i do szacunku. Nie jesteś nienormalna jesteś osobą, która od lat doświadcza ran zadawanych przez najbliższych, więc Twoja pełnoletność nie oznacza, że abędziesz wiedziała, jak dokładnie radzić sobie z tymi doświadczenieami . I masz prawo z tego wyjść. Ważne, żebyś wiedziała, że masz wybór, że to nie Twoja wina.
Warto także rozważyć wizytę konsutalcyjna u psychologa. Przesyłam Ci dużo ciepła i sił, trzymaj się
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
TW: myśli samobójcze
Chyba mam myśli samobójcze, mam dla kogo żyć mam syna 3,5 latka, na którego czekałam tyle lat. Żyje z ojcem dziecka już bardzo długo, ale jest to ciężki człowiek, dużo od siebie wymaga, i też od innych, jest pracowity, kocha syna, wszystko robi, żeby miał w życiu lepiej niż on. Pracuje ciężko na nasz dom. Często mamy odmienne zdania, przez co często są małe sprzeczki. Często jak chce mu opowiedzieć, co wydarzyło się w pracy lub co spotkało mnie dziś, lub jaki mieliśmy z synem dzień jestem prawie zawsze atakowana ….. że powinnam była zrobić tak powiedzieć tak zachować się tak itp itd. Uważam, że nie jest dla mnie wsparciem psychicznym, bo często z tego powodu płacze. Ja też pracuję, nie zarabiam tyle, co on, ale pracuje, daje z siebie wszystko, praca dom itd, to co robi większość kobiet.
Nie mam własnego życia oprócz domu, nie chodzę na siłownię, nie spotykam się z koleżankami, bo ich też nie mam. Nie jestem dobrą kucharką, ale zawsze ciepły obiad w domu jest. Zawsze wszędzie się spieszę, żeby zrobić zakupy, posprzątać itd. odebrać dziecko ze szkoły, nigdy nie myślę o sobie. Fryzjer phiiii 2 razy w roku, kosmetyczka na urodziny. Nie kupuje nowych ciuchów, butów, nie maluje się, bo szkoda mi czasu. Ogólnie czuję się, jak bym miała 60 lat. Nie potrafię już nawet zadbać o siebie. Brakuje mi kogoś, z kim mogę pogadać. Mam kochaną mamę, ale nie chce jej martwić. Ojciec dziecka nigdy sam z siebie mnie nie przytulił, nie jest to człowiek, który okazuje miłość. Mówi, że kocha, bo na nas pracuje i wszystko robi dla nas. Ja to rozumiem, ale gdzie jest w tym wszystkim zwykły przystulas, gdy boli brzuch, gdy gorsze dni. Sam o sobie mówi, że jest materialista, tylko pieniądze go motywują. Jest to też zrozumiałe, ale moim zdaniem przy tym wszystkim jest trochę może za mocne słowo użyje, ale “ moim katem “nieraz jak jest jakiś temat to żałuje, że go rozpoczęłam. Wydaje mi się, że w przyszłości przestanę mu mówić o różnych rzeczach, żeby uniknąć kłótni. Jestem osobą prostą, niewymagającą wiele, chce nauczyć syna być dobrym człowiekiem z empatią do innych i szacunkiem do 2 osoby. On wprowadza do domu trochę “wojska”. Wiem ,że jest to dobry człowiek do tego stopnia, że jeśli stałoby się coś moim rodzicom to nie wstydziłby się im d.. podcierać. Ale to, co ja czuję chyba też jest ważne. Nie mamy życia seksualnego w ogole, bo on ciągle zmęczony pracą i nie potrzebuje tego, jak sam mówi . Ja niby też, ale przez to nie czuję się jak kobieta, żyjemy jak brat z siostrą. Chciałabym sobie jakoś pomóc, bo boję się że sama sobie nie poradzę . Dużo by pisać, ale w sumie po co . Mieszkamy za granicami Polski sami z dzieckiem, bez rodziny. Coraz częściej patrzę na garaż z dziwnymi myślami, bo przecież, po co ktoś słaby psychicznie ma na tym świecie być. Ja nic tu nie wnoszę. W pracy wszyscy mnie lubią, wręcz widzą, że ja to taka ogarnięta, ale nie widzą, co się dzieje u mnie w środku. Chce mi się wyć i krzyczeć.
Dzień dobry, Mam na imię Marta i mam 34 lata.
Od 11 lat jestem w szczęśliwym małżeństwie, którego owocem jest nasz 9-letni syn. Męża znam, od kiedy miałam 16 lat.
Od kiedy pamiętam, był moim przyjacielem, towarzyszył mi i wspierał. Pomimo tego, że stworzyłam swoją rodzinę, nie potrafię odciąć się od mojego domu rodzinnego, dlatego postanowiłam napisać i proszę o poradę. Mój ojciec, od kiedy pamiętam nadużywał alkoholu. Na przestrzeni wielu lat bardzo się rozpił i choć wiele lat starałam się, to nigdy nie byłam w stanie mu pomóc wyjść z nałogu. Gdy byłam nastolatką, w domu rodzinnym działy się bardzo złe rzeczy. Ojciec szalał, pił i bił mamę, były ciągłe awantury. Mama również w pewnym czasie miała kochanka, więc wraz z młodszą siostra miałyśmy piekło na ziemi.
Ojciec szalał potwornie, wiecznie pijany rozbijał i niszczył wszystkie rzeczy w domu, biegał z nożem w ręku krzycząc, że się będzie ciął. Biegał z nożem i groził, że się zabije, a wychodząc z domu mówił, że się powiesi. Pamiętam, jak każdego popołudnia, były wieczne okropne krzyki, a w nocy byłyśmy z siostrą wybudzane podczas awantur. Próbowałyśmy interweniować wiele razy, ponieważ tato dusił mamę. Takich sytuacji było bardzo dużo i trwało to wiele lat, a spokoju doznałam wtedy, jak się wyprowadziłam, mając 22 lata. W końcu mogłam spać cale noce. Mój spokój długo nie trwał, ponieważ tak naprawdę od zawsze, pomimo, że tam nie mieszkałam, uczestniczyłam we wszystkich awanturach rodzinnych. Mama od zawsze informowała mnie, co się dzieje w domu, dzwoniła i opowiadała, co ojciec wyczynia, kiedy się napił i co zrobił. Po jej tonie głosu przez telefon jestem w stanie wyczuć co się z nią dzieje.
Mama jest oczywiście współuzależniona i wszystkie swoje emocje przenosiła na mnie i na siostrę. Przez wiele lat pomimo tego, co się działo, uczestniczyłam np. w świętach Bożego Narodzenia i przyjeżdżałam, chociaż każdy przyjazd do domu rodzinnego wiązał się z wielkim bólem, ponieważ podczas każdej wigilii ojciec jest pijany, a jak przyjeżdżałam w zwykły dzień, nawet nie ma z kim rozmawiać, ponieważ ojciec spał pijany.
Po każdych takich świętach w domu płakałam i musiałam się pozbierać psychicznie. Święta Bożego Narodzenia to dla mnie jedna z piękniejszych chwil w roku. W mojej rodzinie wraz z synem i mężem przygotowujemy się, mamy kalendarze adwentowe, dekoracje, roraty, choinka-to wszystko sprawia nam wielką radość, a potem…. Najpiękniejszy wieczór wigilijny zmienia się w mój koszmar. Ojcu nie zależy na żadnych kontaktach: nie odwiedza mojego syna oraz nas w ogóle.
Mogę powiedzieć, że nie mam z nim już żadnych relacji, nie potrafię z nim rozmawiać. Największym problemem jest dla mnie od jakiegoś czasu moja mama, która jako osoba współuzależniona kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Dodam również, że miałam stany depresyjne w związku z powyższymi sytuacjami. Pomimo tego, że tworze z mężem i synem fajną rodzinę, oparta na szacunku i zwykłym życiu bez awantur załamałam się z powodu problemów w domu rodzinnym. Myślę, że moja depresja była kwestią czasu i jak ktoś wychodzi z takiego domu to prędzej czy później zachoruje na nerwice lub depresje. Po terapii, którą odbyłam kilka lat temu, zrozumiałam, że mama oraz ja jesteśmy współuzależnione i postanowiłam postawić granice, abym mogła żyć normalnie. Od wielu lat tłumacze mamie, że nie mogę już słuchać jej użalania się na jej straszne życie i już dawno poinformowałam ją, że to jest jej życie, ona jest dorosła i to jest jej wybór, że została z ojcem, ale ja już nie daje rady uczestniczyć w ich awanturach. Usłyszałam wtedy, że oni są moimi rodzicami i w sumie to mama nie wiedziała, że mnie to boli i że jestem aż tak słaba psychicznie. W związku z tym, że sytuacja w ogóle się nie zmieniła, od tego roku poinformowałam kilka miesięcy wcześniej mamę, że nie pojawię się na wigilii, ponieważ nie dam rady psychicznie już tego znieść. Ojciec poprzednie dwa lata w Wielkanoc był tak pijany, że przez dwa dni nie podniósł się z łóżka, więc nawet się tam nie pojawiliśmy. On nie wiedział, że są święta, ponieważ poza jego piciem jego nic nie interesuje.
Mama od października zaczęła wydzwaniać i z wielkimi wyrzutami pytać mnie jak spędzę wigilie oraz czy wiem, że jest jej przykro, ponieważ ona jest moją mamą i ja tak bardzo ją ranię.
Próbowałam wytłumaczyć jej, jakie są również moje uczucia i jak ja cierpię z powodu tak wyglądających świąt u nich, ale ją to kompletnie nie interesuje. Nie odbyło się oczywiście bez obrażania mnie i robienia ze mnie najgorszej. Mama opowiadała również swoim siostrom i babci, że to ja jestem najgorsza, bo ja nie mam ochoty podzielić się opłatkiem z rodzicami, więc nastawia rodzinę przeciwko mnie. Rodzina od wielu lat ma klapki na oczach i udaje, że nie widzi, jak ojciec pije, ponieważ każdy boi się zwrócić uwagę. Mama uważa, że przez cały rok będę słuchać o awanturach, a potem w wigilie będę udawać, że nic się nie stało i jesteśmy super rodziną, a tak po prostu nie jest.
To spotkanie świąteczne to jest kłamstwo, moje udawanie, a jak widzę pijanego ojca przy stole, to oczywiście nie mogę zwrócić mu uwagi, a jeszcze muszę podzielić się z nim opłatkiem i złożyć życzenia. Mój mąż oraz mój syn również muszą przytulić się z brzydko pachnącym i ledwo stojącym na nogach dziadkiem, ponieważ tak trzeba, ponieważ się święta.
W tym roku zaprosiłam mamę na święta do siebie - odmówiła, ponieważ jak napisała, bez taty nie przyjedzie.
Na chwilę obecną straszy mnie, że nie pojawi się na komunii syna, skoro to ja zrobiłam się taka niedostępna i nie chce mieć kontaktu. Manipuluje moimi uczuciami na każdym kroku, najpierw mnie obraża, a potem dzwoni i udaje, że się nim nie stało.
Ojciec mimo błagania nie podjął nigdy próby leczenia i wiem, że już z tego nie wyjdzie. Jestem już zmęczona moja współuzależnioną i toksyczną matką. Czuje, że nie chce mieć z nią powoli żadnego kontaktu. Moja mama i mój ojciec są od wielu lat moim problemem, w przeciwieństwo do rodziny, która sama stworzyłam. Rodzice zatruwają mi życie od 20-stu lat.
Mama oczywiście używa argumentu miłosierdzia i mówi, że mam ojcu wybaczać jego zachowanie, bo to jest w końcu mój OJCIEC i na święta muszę pojawiać się w domu rodzinnym.
Czy muszę uczestniczyć w wieczerzy wigilijnej wraz z moimi rodzicami? Nie wiem, czy w tym wypadku można zdrowo postawić granice. Czuje się bardzo zagubiona.
Nie mam ochoty na żadne święta z moimi rodzicami i najchętniej uciekłabym za granicę na ten czas. Najzdrowiej byłoby dla mnie odciąć się ostatecznie i czuje, że tak to się niestety skończy, ponieważ zamiast bardziej skupić się na mężu i dziecku ja kręcę się jak satelita wokół ojca i matki, którzy nic nie robią, aby naprawić tę sytuację, a wręcz przeciwnie.
Marta
Moja córka przeżywa duży stres, bo niedługo się przeprowadzamy. To dla nas wszystkich duża zmiana, ale dla niej chyba największa. Jest bardzo przywiązana do obecnego domu, szkoły i przyjaciół, a myśl o zostawieniu tego wszystkiego sprawia, że jest wyraźnie przygnębiona i pełna obaw. Najbardziej boi się, że nie znajdzie nowych przyjaciół i nie odnajdzie się w nowej szkole.
Chciałabym jej jakoś pomóc, ale nie do końca wiem, jak to zrobić. Jak przygotować dziecko na taką zmianę, żeby nie czuło się zagubione? Jak pomóc jej zbudować pewność, że poradzi sobie w nowym miejscu?
Zależy mi, żeby spojrzała inaczej, niż coś strasznego.
Dziękuję za pomoc!
Dzień dobry, co zrobić w sytuacji, kiedy partner od jakiegoś czasu jest całkowicie bez humoru, ciągle smutny , bez chęci do niczego , nie pomaga w domowych obowiązkach , mamy dziecko nie interesuje się co ma w szkole, co się dzieje u nas. Postanowił mnie zostawić, nie chce podjąć jakiejkolwiek próby rozmowy, ani pomocy, nie chce iść do psychologa. Mówi, że nie ma powodów do radości. Że jest mu dobrze w ciszy i samotności. Nie poznaję swojego partnera. Nie wiem co robić. Proszę o jakąś radę. Udało się namówić partnera na wizytę u psychiatry, mówi, że robi to żeby mi udowodnić, że z nim wszystko dobrze. Boję się , że zacznie kłamać w gabinecie. Czy psychiatra ma jakieś sposoby , żeby wyciągnąć prawdę i dojść do jego zachowania? Pytam, ponieważ nie byłam nigdy w takiej sytuacji.