Left ArrowWstecz

Dlaczego tak rzadko porusza się temat nadużywania alkoholu przez kobiety? Nie widać wystarczającej pomocy.

Dlaczego tak rzadko porusza sie temat picia alkoholu przez kobiety? Jestem kobietą i mam problem z alkoholem. Nie nazwałabym się osobą uzależnioną, ale rzeczywiście piję więcej niż przeciętna osoba. Mówi się, że alkoholizm to temat głównie męski. Przynajmniej takie jest moje wrażenie. Mam wrażenie, że pijące kobiety są pomijane, nie zwraca się uwagi na ich problemy alkoholowe.
User Forum

Anonimowo

1 rok temu
Zofia Kardasz

Zofia Kardasz

Dzień dobry,

ma Pani rację. Stereotypowo do uzależnienia od alkoholu podchodzi się jako do męskiego problemu.

W przypadku kobiet często jest mniej widoczne społecznie, gdyż częściej się one okrywają, piją w zaciszu domowym. Niewątpliwie jest to temat również bardziej wstydliwy dla kobiet. Społeczeństwo jest przyzwyczajone do mężczyzn pod wpływem, kobiety częściej budzą większy ostracyzm społeczny.

Tak, czy inaczej proponuję, żebyś zadbała o siebie. Nadużywanie alkoholu dosyć często prowadzi do uzależnienia - warto temu zaradzić póki czas :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Zofia Kardasz 

1 rok temu
Katarzyna Waszak

Katarzyna Waszak

Dzień dobry! 

Myślę, że temat ten poruszany jest coraz częściej. W poradniach uzależnień przebywają na terapii zarówno mężczyźni jak i kobiety. Jeśli spostrzega Pani u siebie problem nadużywania, zachęcam do spotkania z terapeutą uzależnienień. Warto równocześnie zastanowić się, co skłania Panią do sięgania po alkohol. Kiedy to się zaczęło? Może warto jeszcze nad czymś popracować na psychoterapii. Powodzenia

Katarzyna Waszak

1 rok temu
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

przez długi okres czasu problemy alkoholowe były postrzegane jako trudności jedynie mężczyzn, jednak wydaje mi się, że w ostatnich latach zaczęto zwracać uwagę w tym aspekcie również na kobiety. Myślę, że pomijanie kobiet w tym temacie było spowodowane po prostu pewnymi stereotypami, oczekiwaniami społecznymi względem kobiet, czy też poczuciem wstydu. 

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

1 rok temu
Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Agnieszka Stetkiewicz-Lewandowicz

Dzień dobry,

temat alkoholizmu u kobiet rzeczywiście nie jest tak często poruszany w mediach jak ten sam problem u mężczyzn (podobnie tyle że na odwrót ma się rzecz z zaburzeniami depresyjnymi u mężczyzn, które według niektórych teorii objawiały się właśnie piciem alkoholu, na które było większe społeczne przyzwolenia niż na lęk czy anhedonię). Myślę, że wielu terapeutów uzależnień widzi konieczność terapii i to terapii skierowanej do grupy kobiet uzależnionych czy pijących problemowo. W tej grupie objawy są długo ukrywane ale konsekwencje fizyczne i psychiczne są równie a możne bardziej niebezpieczne jak u mężczyzn.

pozdrawiam

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy to problem mojego niedopasowania do obecnych czasów, rodziny męża? Relacja i jego rodzina przeczy moim wartościom, nie widzę budowania tutaj swojej rodziny.
Witam, w październiku 2021 poznałam mojego męża. Po kilku rozmowach telefonicznych przed pierwszym spotkaniem poinformował mnie, że ma dwójkę dzieci w wieku 15 i 17 lat. Byłam hmm… przerażona. Ja miałam lat 27, a on 38. Jego była partnerka wtedy miała jedno z dzieci. Nie wiedziałam co o tym myśleć, gdyż inna sytuacja by była, gdyby dzieci były z matką. A tak to wiadomo, kiedy ja nie mam dzieci, czułam, że będę ograniczana, nie będę mogła być w 100% sobą, uważać, co mówię i nawet przy seksie myśleć o tym, że obok jest dziecko i ciągle na głowie to, że za drzwiami ktoś jest. Nie jestem osobą wulgarną itd., ale czułam, że ta rola mnie przerośnie. Koniec końców powiedział mi, że dzieci potrafią się sobą zająć, że syn ciągle siedzi na komputerze i ma słuchawki… Zaczęliśmy się spotykać, nic mi nie przeszkadzało, wiadomo, jak to na początku związku, próbowaliśmy zrobić na sobie dobre wrażenie. Ja przyjeżdżałam do niego czasami na noc, on gotował, sprzątał. Czasami wyzywał bardzo na syna, że nic nie robi, ciągle gra, odpuszcza szkołę. Operował taką złością, że go sama uspokajałam. W międzyczasie przyznał mi się, że jest poszukiwany przez policje, ale nawet jeśli policja by go złapała gdzieś to będzie okej wszystko, to było sprzed 15 lat i już dawno przedawnione, ale musi iść do adwokata. Minął nowy rok, czyli 2,5 miesiąca i wrócił z psem ze spaceru z policją. Zgarnęli go, poszedł do więzienia, ja po prostu czułam się jak w filmie, nigdy nie miałam do czynienia z łamaniem prawa, a co dopiero więzieniem… Zostałam u niego z jego synem, psem, po kilku miesiącach przyszła tu jego córka też, bo obydwoje chcieli mieszkać ze mną. Były ciągłe kłótnie o syf w domu, niepomaganie, a ja robiłam wszystko, co mogłam. Odnośnie odsiadki to jeździłam na każde widzenie, wysyłałam pieniądze, robiłam paczki, żywiłam jego dzieci, płaciłam nawet jakieś jego zaległe alimenty na dzieci, kiedy się ukrywał, bo jego była je wyłudziła, gdyż wiedziała, że on będąc poszukiwanym i tak nic z tym nie zrobi. Po roku czasu odsiadki wzięliśmy ślub na jego przepustce. Byłam naprawdę nieszczęśliwa będąc sama, ale wiedziałam, że w końcu wyjdzie i wszystkie nasze plany wejdą w życie. Wyszedł na warunkowe zwolnienie po 1roku i 3 miesiacach. Zmienił się nie do poznania. Zrobił się bardzo agresywny słownie, nasze plany były jednak tylko słowami, by mnie zatrzymać. Zadłużyłam się itd., chodzę do psychiatry, biorę leki, ale czuje, że tu nie pasuje. Będąc w ich domu, ja powinnam się dopasować, ale nie mogę przepalić tego, że jego jedno dziecko nie skończyło szkoły - tylko gimnazjum, jego córka oblała rok, nie pomagają dosłownie nic w domu. A odpowiedź ich to „to nie mój pies, to nie moja szklanka, ja nie będę po nikim sprzątać, tylko po sobie”. Mój mąż ewidentnie sobie z tym nie radzi i kłócimy się o to za każdym razem… Ja mam dość matkowania, zajmowania się nie swoimi dziećmi, mam dość takiego braku empatii czy szacunku, pomocy. Jestem wychowana w religijnej, empatycznej rodzinie, gdzie mając 15 lat robiłam obiad dla całej rodziny, sprzątałam cały dom, a kiedy mama dawała mi pieniądze na wycieczkę, to nie wydawałam nic, żeby mamie oddać. Mój mąż wychowany jest, że jego matka robi za niego wszystko, nawet chleb do pracy i dla niego to normalne, że ja również powinnam to robić. Czuję, że przez to ja jestem hmm.. zawiedziona, sfrustrowana ciągłym syfem, sprzątaniem, gotowaniem (nie mówiąc o tym, że córka jego, np. skarży się jego ex, że robimy obiady tylko dla siebie, to, co my lubimy, a problem tkwi w tym, że ja robię obiad dla wszystkich, ale ona nic nie je, ryby nie je, grzybów nie je, ziemniaków nie je, pomidorów nie lubi, owoców nie lubi), młoda śpi cały dzień, żyje w nocy, nie chodzi do szkoły. Mój mąż mówi, że ja zachowuje się, jakbym miała 70 lat, że mam wyluzować. On też szkoły nie skończył, namawiał córke do jarania zioła, jak byli za granicą (miała 14-15 lat), im więcej tu jestem, tym bardziej czuję, że to nie jest miejsce dla mnie. Bardzo bym chciała mieć swoje dzieci, ale widząc jak mój mąż podchodzi do tematu swoich dzieci, to to jest dla mnie antykoncepcja z nim na lata. Przez ostatni czas tak się zdystansowałam, że w ogóle nie rozmawiam z jego dziećmi, z jego mamą, a z mężem pewne tematy omijam, bo po co się kłócić. Jest teraz na warunkowym zwolnieniu, ale mimo to, co nakazał mu sąd, aby dalej był na wolności, on dalej ma to gdzieś, bo przecież ''on nie ma 70 lat, żeby siedzieć grzecznie w domu". Postanowiłam się rozstać, ale koniec końców stanęło na tym, że idziemy do psychologa dla par, a jeśli nic się nie zmieni, to chcę się rozstać. On mówi, że MOŻE PSYCHOLOG MI PRZEMÓWI DO ROZUMU, BO JA NIC NIE ROZUMIEM. Czasami mam wrażenie, że może rzeczywiście to ja mam złe podejście, może jestem zbyt rygorystyczna, może jestem za bardzo odpowiedzialna… ale kiedy on mnie potrzebował i jego dzieci, to ta odpowiedzialność i robienie czegoś na już, jak ktoś czegoś potrzebował, to wtedy byłam najlepsza. Wiem, że też nie jestem idealna, ale czasami jak już nie daję rady, to nazywam ich PATOLOGIĄ, wtedy mąż bardzo się denerwuje, mówi do mnie, że mam "zamknąć mor**, że mam zamknąć się *****" itd. Chciałabym zaczerpnąć może zdania na ten temat czy za dużo wymagam? Czy może rzeczywiscie ze mną jest coś nie tak? Po prostu porównując go do mojego ojca czy dziadka, to ja widzę przed soba ojca Sebixa spod sklepu i nie mogę tego zaakceptować, że mogłabym dopuścić do tego, że dziecko z mojego łona będzie miało ojca, który będzie je demoralizować. A jego odpowiedź na to zawsze jest, że TERAZ SA INNE CZASY, LEPIEJ, ŻEBY DZIECKO PALIŁO ZIOLO W DOMU NIŻ GDZIEŚ POZA. Mam wrażenie, że zaburza on moje wartości, które były mi wpajane od dzieciństwa i wiem, jaką rodzine chcę stworzyć, a widząc rodzine, jaką tworzy on, to coraz bardziej jestem przekonana, że nie chce być jej częścią. Mam jeszcze nadzieje, że coś się zmieni, jak pójdziemy do psychologa, bo według niego to, co on robi, nie jest patologiczne, jak praca na czarno, komornicy, alimenty, uderzenie syna w twarz, palenie z nim i córką zioła, wszyscy maja podstawowe wykształcenie, nie chodzą do szkoły, maja problem z prawem, kuratorów. Czy to jest coś, co muszę zaakceptować? Nie wiedziałam tego przed ślubem, po ślubie tylko powoli wychodziło to wszystko od momentu jego wyjścia z więzienia, czyli około 8 miesięcy temu. On nawet mi mówił wczoraj, że jeśli ja bym chciała ćpać nawet codziennie, to on by mi nie zabronił tak, jak ja mu zabraniam nawet raz na jakiś czas. Nie wiem co o tym myśleć…może rzeczywiście to ja powinnam wyluzować? Może źle się dopasowuję do czasów, jakie obecnie panują? :/
Jak radzić sobie z awanturami w związku z alkoholikiem i odzyskać spokój?

Żyje w związku z alkoholikiem, mam dosyć awantur, które psują moje życie. W awanturach mąż ciągle odnosi się do przeszłości. Jest mi ciężko, lubię spokój, w nim nie ma spokoju, ciągle się lubi nakręcać, domyślam się to alkohol lub myśl o nim powoduje ten stan.

Jak poradzić sobie z toksycznym rodzinnym środowiskiem? Alkoholizm, konflikty i decyzje o wyprowadzce
Proszę o pomoc ? Słowa otuchy ? Żeby ktoś mną potrząsnął ? Moja matka jest alkoholiczką od ponad 20lat. Po alkoholu robi awantury. Była na leczeniu, nic to nie dało. straciła prawo jazdy, nie pracuje, oficjalnie jest na rencie z powodu depresji. Ale lekarz nie wie że pije. Usłyszałam z jej ust wiele przykrych słów, nie raz rzucała się na mnie za zabranie jej alkoholu. Naprawdę mnóstwo ciężkich historii. Ojciec jest nieobecny, wraca tylko na weekendy. Bardzo mi go szkoda. Kiedyś byliśmy blisko. Z jego powodu postanowiłam zostać po ślubie w rodzinnym domu. Żeby mu pomóc, żeby nie był tu sam z żoną alkoholiczką. Jest dobry człowiekiem. Ale nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności. Wielokrotnie dał się nabrać matce i wierzył w jej przemianę, wracał na dzień-dwa kiedy ona się dobrze trzymała i wierzył że ona przestała pić. Kłócił się ze mną że nie mam racji, że źle ją traktujemy bo ona nie pija. Wyjeżdżał a matka dwa dni piła tak że nie wstawała z lodka. Czasem tata też wypije, wtedy kłócą się do nocy. Wtedy dokucza też mi i mojemu mężowi. Krytukuje nas, wytyka jakieś głupoty. Ma problem że nie remontujemy domu, że mieszkamy u niego i nie płacimy czynszu. Opłacamy rachunki po połowie, opiekujemy się domem gdy jego nie ma, sprzątamy, dbamy o ogród, wykonujemy drobne naprawy czy remonty. Ale nie chcemy pakować się w remont generalny bo dom nie jest nasz. Chcieliśmy mieszkać w tym domu na zawsze, tzn ja. Mąż nie protestowal, ale nie było to spełnienie jego marzeń. Dotąd jrodzice nie zapisali nam domu, mamy dać 100tys na remont. Kwota jest kosmiczna. Chcieliśmy się dogadać. Ale ostatnio tata pod wpływem alkoholu zwyzywał mojego męża od gnoja jebanego i śmiecia pierdolonego. Powiedział że jak nam się nie podoba to mamy się wynosić, że on nikogo nie potrzebuje, dom sprzeda. Następnego dnia tego nie pamiętał, ale nie przeprosił za swoje słowa. W nas cos pękło. Maz ma dosyć takiego traktowania, wyzywania. Ja chyba jestem przyzwyczajona i lepiej to znoszę. Ale w tym wszystkim jest też nasz 6letni syn. Który coraz więcej widzi i słyszy. Coraz więcej rozumie. Nie raz mówił mi że słyszał jak babcia kazała tacie spierdalac... Takie słowa z ust małego chłopca to straszna sprawa. Podjęliśmy decyzję, załatwiamy kredyt i szukamy domu. Poifnormowalam ojca że się wyprowadzimy. On teraz żałuje, jest mu przykro. A ja mam tak straszne wyrzuty sumienia. Płaczę na samą myśl że muszę go tu zostawić z matką. Że być może już nigdy się do mnie nie odezwie. Mam ściśnięty żołądek, dusi mnie w klatce, nie mogę wziąć oddechu. Ból głowy od którego chce się wymiotować. Wiem że dla własnego dobra, i dobra mojego męża i syna, powinnam się wyprowadzić. Ale czy będą szczęśliwa mają wyrzuty sumienia że zostawiłam ojca ? Mam rodzeństwo, wiem że możemy opiekować się tatą na zmianę. Ale nie wiem czy sobie poradzę jeśli tata będzie miał do mnie całe życie żal. Potrzebuje żeby ktoś spojrzał na problem z boku i powiedział mi co robić.
Jak radzić sobie w cięższych okresach życia? Do kogo lepiej się udać i gdzie mogę znaleźć dobry termin na NFZ? Walczę z uzależnieniem, zaburzeniami nastroju, teraz czuję, że przyszła depresja.
Witam. Mam na imię Darek mam 36 lat. Mam pytanie. Jak sobie poradzić z okresem, gdzie moje życie wywróciło się do góry nogami? We wrześniu wyjechałem za granicę do Holandii do pracy, po miesiącu wróciłem. Pracowałem w dwóch firmach i nie utrzymałem tego. Po powrocie po trzech tygodniach poszedłem do pracy na szkolenie i nie zaliczyłem testu, tak że też lipa. W moim życiu miewałem stany depresyjne, depresję, próby samobójcze, po których i tak bym sobie nic nie zrobił. Po pierwszej byłem w szpitalu psychiatrycznym 5 tygodni. To było w roku 2018. Od stycznia 2019 trzeźwieję od hazardu. Chodzę na wspólnotę AH. Przechodziłem terapię zamkniętą, jak i dochodzeniową przez 1.9 roku. Jestem osobą, która zyskuje na poznaniu i rozmowie 1 na 1. W grupie zawsze było ciężko się odnaleźć i tym razem. Introwertyzm - kiedyś zaakceptowałem, że jestem trochę odludkiem. Moje pytanie brzmi: Jak zapanować nad stanami, gdzie potrafię się rozczulać nad sobą w trudnych sytuacjach? Mam przyjaciół, z którymi mogę o wszystkim porozmawiać. Zastanawiam się, gdzie będzie lepiej się udać do psychiatry czy psychologa, żeby być pod stałą opieką na NFZ - nie stać mnie na prywatnego. Teraz mam wrażenie, że jest depresja, wszystko przychodzi z trudem, jest brak koncentracji w ważnych zadaniach i czuję, że umysł jest ociężały. Przy porodzie miałem mikrouszkodzenie mózgu, wadę wymowy w późniejszych latach. Mówić zacząłem jak miałem 3 lata. Na koniec napiszę, że są dni kiedy podejrzewam choroby typu autyzm, dwubiegunowość nie patrząc, że jestem hazardzistą, który jest trzeźwy prawie 5 lat to jest cud w moim życiu. Dziękuję za to, że ktoś to przeczyta te wypociny i dziękuję za odpowiedź.
Mama nie chce żyć, a ja nie potrafię się z tym pogodzić. Jak ją wspierać?

Moja mama 61 lat. Kobieta alkoholiczka z depresją. Uparta, nigdy nie chciała chodzić do lekarza. A gdy już poszła ukrywała prawdę. Nie chodziła na zlecone badania i usg. Aktualnie w szpitalu. Trzęsie się jej całe ciało. Kiedyś tylko ręce. Gdy chodzi to upada. Zanikają jej mięśnie. Tak alkohol wyniszczył jej organizm. Stwierdzili chorobę polineuropatia. Narządy wewnętrzne masakra. Najgorzej wątroba. Ma żółtaczkę. Nie trzyma kału. Ona nie chce żyć. W szpitalu podają jej silne leki. Po nich wygląda jakby była nieobecna, wyciszona. Patrzy tylko w okno. Nie rozmawia. Patrząc w okno płacze. Nie chce naszej pomocy. Powiedziała, że pie**oli ją to życie. Lekarze mówią że, jedną nogą jest w grobie. 

Nie wiemy jak z nią rozmawiać. A mnie serce boli, że jest tak nieszczęśliwa, że nie chce żyć. Jak ją wspierać? Zachęcić by walczyła o siebie? Ma małe wnuczki, zawsze powtarzała, że żyje dla wnuczków. A teraz nawet i to ją nie cieszy. Lekarze mówią, że po wyjściu ze szpitala, żeby oddać ją na zamknięty odwyk. Ona nigdy się na to nie zgodzi. Jest zła, że o nią walczymy. Nie radzę sobie z tym. Jestem załamana. Ona chce poprostu umrzeć, a ja nie potrafię się z tym pogodzić.

Poczucie winy i lęk przed odejściem od partnera uzależnionego. Dlaczego czuję wyrzuty sumienia? Jak sobie poradzić?
Co mam zrobić, by przestać czuć się winna tego, że chcę odejść od partnera, który jest uzależniony od alkoholu, hazardu i narkotyków? Chce ratować siebie i dzieci. Nie chce dłużej tak żyć, bo dzieci są małe jest ich 2 i za chwilę rodzi się 3. On nie pracuje. Nie dba o dzieci, nie dba o mnie nawet podczas mego pobytu w szpitalu. Mimo to ciągle mam poczucie winy, że chcę wychodząc ze szpitala odejść i niego wraz z dziećmi. Czuję jakbym go zostawiła ma pastwę losu, bo wiem, że zostanie bez dachu nad głową. Jak wyleczyć te poczucie winy, dlaczego czuję strach i boję się, że popełniam błąd. Wiem, że nie, ale tak bardzo boję się samotności, boje się, że pęknie mi serce jeśli okaże się, że szybko znalazł inną kobietę. Dlaczego się wgl tym przejmuję? Jak mam z tym walczyć?
Jak pomóc córce z problemem hazardu i zaburzeniami borderline?
Jestem mama 30 letniej córki która conajmniej od 6 lat ma problem z hazardem a myślę że i braniem przy tym jakichś narkotykow . Potrafi brać różne chwilówki , każdy weekend kiedy oddaje dziecko do ojca potrafiła spędzać w kasynie było to czasami nawet po 20 h . Bywało że jak wzięła pensje od razu szła do ksywa i wszystko przegrywała Od 2 mcy ma podpisany u notariusza zakaz chodzenia do takich miejsc . Jednak poza legalnymi kasynami napewno funkcjonują jakieś kasyna prywatne a wiem też że gra na maszynach które umieszczone są w totalizatorach sportowych. Córka ma stwierdzone zaburzenie osobowości typu Bordeline , jest bardzo wybuchowa , agresja słowna ubliżanie , wyzwiska , a dużo takich wybuchów i kłótni z obecnym partnerem z którym jest od 4 lat odbywa się na oczach jej córki . Nawet czasami dochodzi do rękoczynów . Przez okres 6 tygodni była na grupowej terapii która odbywała się 2 razy w tygodniu po 3 godz , na drugą część tej terapii nie chciała już chodzić bo twierdziła że jest to dla niej męczące po 8 godzinnym dniu pracy . Rozpoczęła 3 miesiące temu nową pracę i jest na 6 mies okresie próbnym . Nie wiem jak spróbować jej pomóc do czego zachęcić , nie chce też żeby dziecko było świadkiem tych scen bo wiem że martwi się wtedy o mamę . Sama jestem załamana o płacze bo jestem bezradna . Proszę o jakąś podpowiedź co robić dalej Zapisałam ją do psychiatry bo wiem że przestała brać leki które miała przepisane lub bierze je w kratkę . Do kogo powinnam umówić się na jednorazową nawet wizytę w takiej sytuacji kryzysowej czy lepszy byłby psychiatra czy psycholog
Niszczyłem związek z partnerką - imprezy z używkami, chęć odcięcia jej od tego, przez co zakończył się mój związek.
Witam. Zacznę od najważniejszego: nieświadomie cały czas niszczyłem swój związek z partnerką, która od początku, gdy się poznaliśmy, wydawała mi się najlepszą osobą jaką w życiu poznałem, więc tak: w głowie miałem swój "idealny plan" poznania partnerki na całe życie, nie chciałem, żeby to było przez internet, nie chciałem jakiegoś wymuszonego podrywu do tej samej panny, aż się zgodzi łaskawie na randkę, po prostu uznałem, że taka osoba musi się pojawić w moim życiu sama z siebie i tak się właśnie stało. Na początku moja była partnerka w ogóle mi się nie podobała, w zasadzie to podchodziłem do sprawy typowo koleżeńsko, od zwyczajnych spotkań do wspólnych imprez z dużą ilością narkotyków i alkoholu i wtedy robiło się między nami co raz cieplej, finalnie weszliśmy w związek, z czego byłem bardzo dumny, ale wtedy też byliśmy "po używkach". Tak przez długi długi czas imprezowaliśmy razem, nie raz dochodziło do momentów, że tylko we 2 odurzaliśmy się narkotykami i spędzaliśmy tak po całe dnie, gdzie potem potrafiliśmy pójść zupełnie trzeźwi na randkę do restauracji czy do kina i mówiliśmy sobie jak fajnie między nami jest bez tego. T o jak rozumiem już był pierwszy alarm, żeby to uratować, ale gdzieś przez wygodne życie zbagatelizowałem ten problem i dalej brnąłem w to samo. Moja partnerka wiele razy chciała ode mnie odejść, ja za każdym razem usilnie ratowałem ten związek, zrobiłem praktycznie wszystko co się da- od płaczu, że mnie zostawia, po totalną obojętność, że mi to nie robi (udawałem) - ona za każdym razem wracała. Potem dalej wchodziliśmy w to samo. Używki, wspólne odurzanie się i zabawa, aż do momentu, gdy uznałem, że wyrządzam jej straszną krzywdę, bo większość tych "zabaw" organizowałem ja. Wtedy starałem się ją od tego odciąć i wpadłem w wir spotkań z kolegami, które opierały się głównie na tym zażywaniu używek, zaczęło dochodzić do sprzeczności, w których okłamywałem partnerkę, że nic nie brałem a brałem i ona od razu to widziała, wiele razy przyłapała mnie na tych kłamstwach, a ja dalej w to brnąłem. W którymś momencie coś w niej pękło i zdecydowała się odejść, mówiąc, że mnie nie kocha i nie jest ze mną szczęśliwa, ja zauważyłem, że żyłem w totalnej iluzji idealnej relacji, wszystko co robiłem to robiłem, żeby było dobrze dla mnie, stałem się toksyczny a jedyny upust złym emocją osiągałem po zażyciu używek. Dopiero gdy zostałem z tym sam, dostrzegłem prawdziwe wartości jakie to niosło: największą przyjemność sprawiało mi, gdy widziałem uśmiech partnerki, gdy się pokłóciliśmy, uciekałem bez sensu w używki, żeby się lepiej poczuć, ona to alarmowała i mówiła, że potrzebuję zmian, nie realizowałem tego. Czy sprawiając jej tyle bólu mam jakieś szanse odzyskać jej zaufanie?
Czy nadmierne kupowanie to problem? Ekscytacja zakupami a wyrzuty sumienia i brak pieniędzy
Nie wiem, czy to już problem, czy ja po prostu lubię kupować rzeczy. Ale serio – co chwilę coś zamawiam, paczki non stop, a potem... sama już nie wiem, po co mi to wszystko. Na chwilę jest fajnie, ekscytacja, a później? Wyrzuty sumienia, zero kasy i sterta niepotrzebnych rzeczy. Czy to już „coś”, czy tylko zwykła zachcianka, która trochę wymknęła się spod kontroli?
Związek z dużo starszym mężczyzną - jak radzić sobie z brakiem zaufania i huśtawką emocjonalną?
Chciałabym się dowiedzieć czy ze mną jest coś nie tak? Spotykam się od 1,5 roku z dużo starszym mężczyzną jest między nami 19 lat różnicy on jest po rozwodzie już 8 lat a ja po rozstaniu 4lata, przez pierwsze pół roku między nami było jak w bajce na początku nie chciałam się angażować ponieważ jestem też po przejściach, brak ojca, zdrada, gwałt, strata ciąży, różne rozczarowania ze strony mężczyzn, ale stało się zaangażowalam się w pewnym momencie nawet nie wiem kiedy ale pokochałam go, starał się, dbał o mnie, pokazywał że jestem dla niego kimś bardzo ważnym co prawda ma jeden problem z alkoholem bo pije codziennie ale nie bywał nigdy w stosunku do mnie agresywny wrecz przeciwnie był bardziej uczuciowy, wszystko się jakoś układało do momentu kiedy między nami zaczęła mieszać moja była koleżanka, opowiadała że w miejscu w którym siedzi i pije codziennie pracuje jego była dziewczyna, że on przychodzi tam dla niej, wydzwaniała mi dosłownie co 5 minut żeby mówić co on aktualnie robi, z kim siedzi itp. ja stałam się bardzo podejrzliwa przez to, zaczęłam dopytywać i od tego momentu wszystko się zaczęło, ciągle kłótnie, niezrozumienie siebie nawzajem, u mnie brak pewności siebie i ta huśtawka emocjonalna, czy aby napewno jest wobec mnie szczery. Te czekanie na niego czy dzisiaj przyjdzie czy być może świetnie się bawi beze mnie, włączyła mi się zbytnia kontrola i brak zaufania głównie też dlatego że po tym czasie odkryłam że komentuje zdjęcia tej swojej ex w stylu piękna, lajkuje jej serduszkiem, potrafi mnie wyrzucić ze znajomych na Facebooku i zablokować mnie wszędzie a ja kiedy ja mu wyrzuciłam ze znajomych i zablokowałem bo źle się z tym czułam to przywracał za każdym razem i powiedział że będzie to robił, mi ciągle mówi że jestem za gruba chociaż i tak już schudłam 8 kg dla niego, ale cały czas mówi że prawdziwa kobieta kończy się na 55kg niby w formie żartu ale ja to odbieram inaczej, zawszę byłam na każde jego zawołanie, kiedy potrzebował porozmawiać bo miał jakiś problem to pół godziny przed spotkaniem ze znajomymi z którymi byłam umówiona odwoływałam to żeby być przy nim bo wiedziałam że mnie potrzebuje, kiedy bolała go noga i nie umiał chodzić latałam z lekami, smarowalam maścią, gotowałam mi obiady i nigdy nie oczekiwałam nic w zamian oprócz szacunku a usłyszałam już od niego bardzo wiele przykrych słów, że jestem wariatka, idiotka, patologia, że zgłosi mnie na policję że go nekam, ale kiedy ja już walczę sama ze sobą i nie pisze do niego, nie dzwonię, nie przychodzę staram się go unikać żeby odpuścić to mija kilka dni i on się odezwie bo twierdzi że ciągnie go do mnie, bo jestem najlepsza kobieta jaka kiedykolwiek poznał i nie potrafi mnie zostawić bo takich kobiet się nie zostawia, bo jestem idealnym materiałem na żonę, ale kiedy znowu zaczynam się kontaktować z nim to znów jest to samo, że jestem zaborcza i to go zabija. Chciałabym z nim być bo naprawdę go kocham ale ten rollercoaster mnie wykańcza, wszystko ma być na jego warunkach. Wiem że brak zaufania i kontrola też nie jest dobre być może to się przyczyniło do tego wszystkiego nie mam pojęcia. Czekam ciągle na jego telefon, wiadomość a jest tylko cisza. Co robić w takiej sytuacji ? Jak sobie poradzić z tym wszystkim? Boje się pójść do psychologa bo wiem że nie dam rady tak całkowicie się przed nim otworzyć, łatwiej jest mi to napisać anonimowo niż o tym mówić.
Jestem na pełnej abstynencji od alkoholu, przyjmuję leki. Towarzyszy mi w życiu lęk, nerwy, zazdrość i ogromny brak siły do życia.
Dzień dobry, Jestem trzeźwą alkoholiczką. Przyjmuje 600 egzysta i 2 tabl. Kwetaplex na noc. Mam straszne problemy z tym,że się boję. Boję się o wszystko. Nie potrafię panować nad zazdrością i nerwami. A sił do życia coraz mniej... Zła jestem o to wszystko na siebie. Chcę być normalna. Mieć siły na obowiązki domowe.. Dać sobie spokój z zazdrością i iść przez życie bez tego zaciśnięcia na sercu. Uśmiechać się i umieć się cieszyć... Już niczego nie umiem. Czuję, że to życie jest gdzieś obok mnie.
Kobieta 37 lat w związku bez przyszłości: alkohol, brak inicjatywy, uzależnienie od pornografii

Jestem 37-letnią kobietą w 14-letnim niesformalizowanym związku. Od początku związku podchodziłam do niego — i generalnie do życia — dość poważnie. Jednak byłam wtedy młoda i oboje stwierdziliśmy, że na ślub, założenie rodziny przyjdzie jeszcze czas. Sporo na początku podróżowaliśmy, było generalnie dobrze. Oboje zgodnie czasem omawialiśmy przyszłość naszej rodziny. W luźnych rozmowach mówiliśmy o pierwszym dziecku przed moją trzydziestką — i tak praktycznie co rok, aż mam 37 lat i jestem w kompletnej rozsypce.

Problemy chyba zaczęły się już dawno. Pojawiły się delikatne problemy z alkoholem — nie były to duże ilości, ale bardzo często. Tak jest do dziś. Wie o tym, że nie akceptuję alkoholu w takiej częstotliwości. Kilka lat temu ja, planując rodzinę, otworzyłam firmę. Starałam się ją rozkręcić tak, by stać mnie było na czas ciąży i po urodzeniu dziecka. Trochę mnie to pochłonęło i kompletnie nie zauważyłam tego, że tylko ja planuję ciążę, rodzinę.

Tymczasem mój partner nie ma stałego źródła dochodu, regularnie spożywa alkohol, a do tego nasze kontakty seksualne są praktycznie zerowe. Jeśli się zdarzyły — były tylko i wyłącznie z mojej inicjatywy. Wielokrotnie mówiłam mu o wszystkim, co jest nie tak, czego oczekuję. Dwa lata temu go zostawiłam — na krótko, niestety — bo przekonywał mnie i rodzinę, że będzie starał się to zmieniać. Zmieniło się na krótko, bo myślę, że kolejny raz jesteśmy w tym samym położeniu, tzn. jest alkohol, brak stałego zajęcia, zerowa inicjacja seksualna i — niestety — odkryte kilka miesięcy temu uzależnienie od pornografii.

Jestem kompletnie zdruzgotana tym, że czuję się okłamywana i zdradzana, a wiedząc, ile lat mu poświęciłam i że być może nigdy nie założę już normalnej rodziny... Jestem wykończona psychicznie i samotna.

Mama nadużywa alkoholu, a siostra jest w niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Nie mam już siły wszystkich ratować.
Witam! Mam problem z mamą, która nadużywa od paru lat alkoholu ,mimo wielokrotnie zwracanej uwagi (przez swoje córki oraz siostrę) nie widzi w tym nic złego ,w konsekwencji nie chce się leczyć. Mam też chorą psychicznie siostrę (zespół Aspergera ,schizofrenia), która leczy się u psychiatry i bardzo się o nią martwię, boję sie, że przez to co dzieje się w domu, znowu targnie na swoje życie(jedna próba samobójcza).Jestem tym załamana i nie mam już siły walczyć z mamą i jej nałogiem.Ciągle płacze ,mam coraz częściej kryzysy psychiczne.Za każde rady będę bardzo wdzięczna.
Problemy z akceptacją synów przez narzeczonego i prawdopodobne uzależnienie od alkoholu - potrzeba wsparcia

Witam, 

narzeczony chyba nie do końca akceptuje moich synów 19 i 30 lat.

Wypowiada się o nich w naszych rozmowach w bardzo niepochlebny sposób (młodszy to poj*b filozof i itp, starszy też nie lepszy). Natomiast w ich towarzystwie jest poprawny (synowie nie mieszkają z nami). Sprawa dotyczy wigilii, niezbyt chce, aby dzieci przyjechały do nas, raczej do ojca niech pojadą, a my do jego siostry. Zaproponowałam, abyśmy spędzili je każdy z własną rodziną, jeśli nie chce spędzać je z moimi dziećmi, to się bardzo oburzył i nie będzie wyjeżdżał z własnego domu. 

Trudno mi tę sytuację ogarnąć... 

Nie pomaga fakt, że narzeczony jest już chyba uzależniony od alkoholu, bo 2-4 piwa dziennie po pracy, to już raczej podchodzi pod uzależnienie, do tego nie panuje nad własnymi emocjami, wybuchowy itp. Sytuacja z dziś - miałam spotkanie wigilijne z koleżankami z KGW. Wyjeżdżając było wszystko ok, jeszcze mnie poganiał, że się spóźnię, a wróciłam po paru godzinach i było na powitanie -spadaj, bo on sam siedział w domu w niedzielę.

Aby nie zaogniać sytuacji, poszłam do sypialni czytać książkę, to on po chwili do mnie z focha je..łam.

Coraz częściej myślę o wyprowadzce, bo to już zaczyna być ponad moje siły.

Czy złożyć życzenia rodzicom (z okazji rocznicy ślubu), którzy już się nie kochają?
Witam totalnie nie wiem co zrobić, za dwa tygodnie moi rodzice mają 25 rocznicę ślubu. Oni się strasznie nienawidzą, po pijaku tata ubliża mamie i nam, na drugi dzień mama strasznie na niego krzyczy, a potem nie odzywają się do siebie aż do kolejnej kłótni gdy on wypiję. Nie lubię przebywać w domu bo ciągle czuję tą nienawiść w powietrzu, wiem ze on nie nawiedzi i mnie😕 nie wiem czy powinnam coś im kupić na rocznicę ślubu, czy złożyć im życzenia skoro oni już się nie kochają?
Dzień dobry. Zacznijmy od tego że bardzo wstydzę się mojego problemu... Czasami dostaje obsesji kiedy mi się ktoś spodoba. Mimo, że ta osoba mnie odrzuciła i powiedziała że nie jestem w jej typie. Nie jest to jednorazowa sytuacja w moim życiu. Już kilka razy miałam tak w życiu. Zaczynam myśleć o tej osobie przez większość dnia, obserwować tą osobę na wszystkich mediach społecznościowych z fałszywych kont. Nie wchodzę w interakcje z tą osobą... Staram się ograniczyć żeby nie obserwować ale ciekawość jest bardzo duża. Jak wyleczyć się z tej chorej obsesji?
Jak znaleźć pasję,która zajmie mi głowę. Żeby nie pić?
Jak zostać terapeutą uzależnień w UK i Polsce?

Witam serdecznie. Jestem alkoholikiem i pozostaję w trzeźwości od ponad 4 lat. Od początku trzeźwienia należę do AA. Od kilku miesięcy jestem też pod okiem terapeutki, a dwa tygodnie temu zacząłem uczęszczać na terapię grupową dla alkoholików, prowadzoną przed dwóch terapeutów uzależnień. Moje pytanie dotyczy jednak czegoś innego. Blisko rok temu odkryłem w sobie ogromne pragnienie niesienia pomocy ludziom jako terapeuta uzależnień. W tym celu skończyłem studia podyplomowe on-line w Wyższej Szkole Kształcenia Zawodowego. Mieszkam i pracuję w UK. Mam pytanie, a w zasadzie prośbę o wskazanie mi możliwego kierunku bądź kierunków dalszego rozwoju. 

Proszę o wskazanie drogi co dalej robić, aby zostać terapeutą uzależnień. Czy muszę przejść dodatkowe kursy, szkolenia, czy może studia? Czy muszę uzyskać certyfikat, a jeśli tak, od czego i gdzie zacząć? Czy muszę odbyć 4-letnie szkolenie, czy wystarczy znaleźć miejsce do odbycia praktyki? Nie czuję się w pełni gotów do takiej pracy po odbytych studiach podyplomowych, a bardzo mi zależy, aby nie tracić czasu i rozwijać się. Rozważam także powrót do Polski w najbliższym czasie i czy mogę dostać wskazówki gdzie się udać, zapisać, zgłosić, aby móc podążać obraną drogą. Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź, ponieważ strasznie trudno znaleźć mi odpowiedzi na powyższe pytania. Mam wrażenie, że stoję w miejscu, a chciałbym pracować w tym zawodzie, bo czuję do tego ogromny pociąg i pasję. 

 

Pozdrawiam serdecznie Michał.

Jak poprosić partnera o niepicie alkoholu przy osobie zmagającej się z nałogiem?

Witam. 

Jak poprosić swojego partnera, żeby nie pił przy mnie alkoholu? Osobiście zmagałam się z problemem alkoholowym, mam wszyty esperal, Unikam imprez, na których jest alkohol, ale najbardziej przeszkadza mi on, kiedy jestem ze swoim partnerem. Jak konstruktywnie powiedzieć, że nie czuje się komfortowo, kiedy on pije przy mnie. Raczej powinien mnie w tym wspierać, a tak nie jest

Jak radzić sobie z depresją po rozwodzie? Samotność, brak motywacji, myśli samobójcze

Witam, na wstępie zaznaczam, że od 9 lat leczę się na depresję, w tym czasie zażywałem leki, odstawiałem, było bardzo źle, następnie zaczynałem brać na nowo i wszystko wracało do normy, było stabilnie. Od pewnego czasu, ok. 3 miesięcy pomimo brania leków jestem w totalnym psychicznym dołku, w styczniu się rozwiodłem, od listopada zeszłego roku mieszkam sam. Ale od około jak już wspomniałem, 3 miesiące czuje, że jestem sam, nie mam nikogo, wcześniej chciałem być sam, cieszyłem się, jednak teraz wiem, że moje myślenie było błędem, nie potrafię sobie poradzić z otaczającym światem, mam obniżony nastrój, nic mnie nie cieszy, wcześniej chodziłem z uśmiechem do pracy, teraz na samą myśl o tym nie chce mi się żyć, nie chce mi się wstawać, wracam z pracy, idę spać, w pracy śpię, nie mogę się na niczym skupić, nic mi nie przynosi radości, wegetuję, do tego dochodzą myśli, że co ja tu robię? Po co ja się męczę? Nienawidzę tego, tak naprawdę rozwód był z mojej winy, bo tego chciałem, teraz żałuję, wcześniej było mi źle, teraz jest jeszcze gorzej, przypominam sobie dobre chwile z żoną, to jest bardzo dobrą osobą, teraz widzę, że popełniłem bardzo duży błąd, zacząłem pić więcej alkoholu, bardzo zaniedbałem siebie, przytyłem, nie mam siły się do niczego zmotywować, chciałbym uciec, ale nie mam dokąd… wszystko mnie przytłacza…. Czuję, że w pewnym momencie pęknę… że nie dam rady tego wszystkiego ogarnąć, poskładać, chciałbym powiedzieć byłej żonie, że bardzo jej dziękuję za to, jaką była, że mi jej brakuje… boję się że w pewnym momencie nie dźwignę tego wszystkiego…. Że już nie będę miał siły… nie wiem co mam robić? Rezygnacja, brak motywacji, brak chęci, przygnębienie, przytłoczenie, samotność, przegrane życie… myśli samobójcze… nie potrafię nawiązać relacji… zostałem sam… nie mam nikogo… w środku krzyczę, na zewnątrz udaję że jest super… jak mogę sobie pomóc?